Ustaliliśmy priorytety, bo worka pieniędzy nie mamy, a w totka dawno grać przestaliśmy. Tak więc najpierw malowanie, a zaraz po nim zakup nowego łóżka i mebli. Firanki, nowe panele podłogowe - to spokojnie może poczekać.
Zdecydowaliśmy się na wybór MEBLI SYSTEMOWYCH, by móc stopniowo kupować poszczególne elementy. Trzy dni jeździliśmy i biegaliśmy po sklepach. Chyba największym zdziwieniem było to, że jeśli chcemy meble kupić to wcale nie jest tak, że wchodzimy, płacimy i zabieramy nasz nowy nabytek do domu. Pamiętam, że kiedyś tak było, a teraz... owszem: płacimy (przynajmniej zaliczkę) i zamawiamy, a mebel czy meble docierają do nas po JAKIMŚ czasie. I ten JAKIŚ czas to minimum tydzień, a nieraz i trzy tygodnie. Przy wyborze kanapy, gdybyśmy chcieli inny kolor (no wiecie, taki pasujący do wybranych przez nas mebli), to okres wyczekiwania i wyglądania takiego cacka wynosi jakieś 5 tygodni. W dobie walki o klienta i o zbyt brzmi to jak jakiś absurd, ale absurdem to niestety nie jest.
Po tygodniu dotarła do nas cudowna kanapa, a po ok. 2 tygodniach upatrzona i wymarzona szafa a'la garderoba. Transport opłacony, wniesienie na piętro też, pozostało poskładanie i poskręcanie, no ale co tam: wszystko jest dla ludzi.
Pierwszy zgrzyt: brakuje kołków. Drugi zgrzyt: śruba do przykręcenia uchwytu przy drzwiach tak słaba, ze podczas wkręcania się ukręciła. Zgrzyt numer trzy: miało być piękne lustro wewnątrz garderoby i... lustro jest, ale z ogromną rysą i upaćkane jakimś klejem. Można było zauważyć wcześniej, gdyby folię zdjęło się przed montażem, ale wówczas można było lustro uszkodzić samemu... No i w końcu ZGRZYT nr 4: kompletna klapa z montażem drzwi, bo półki są kilka milimetrów za długie i wystają sobie poza rzekomą szafę. Dzwonimy więc do sklepu, w którym szafę kupiliśmy. Bez żadnych pretensji, bo raz, że ekipa profesjonalna i obsługa bardzo miła, a dwa: to w końcu wina nie ich a producenta. Porobiliśmy zdjęcia defektów, wysłaliśmy mailem i... sobie czekamy już dwa tygodnie i tak właściwie to nie wiemy ile jeszcze poczekamy.
Mój małżonek dwa dni temu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, znalazłam mu numer telefonu do producenta, więc zadzwonił. I tu nie koniec naszych zdziwień, bo pani (która podobno była dla nas wyjątkowo miła) stwierdziła, że skoro były jakieś wady to w ogóle nie powinniśmy elementów szafy nawet wyjmować z opakowań. Tylko... jak wtedy stwierdzić, ze coś nie tak???? Pobawić się we wróżkę?
Póki co zamówiliśmy wczoraj do kompletu biurko, by syn miał w końcu już urządzony swój kąt do nauki i odrabiania lekcji. Może już pozbawione wad elementy szafy dotrą razem z biurkiem? A może to tylko nasze pobożne życzenie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz