piątek, 12 lutego 2016

Czas na zmiany, czyli rzecz o urządzaniu pokoju od podstaw. I NOWA SZAFA która STRASZY na środku pokoju :)

Zmiany są po prostu niezbędne, a u nas akurat ta niezbędność najbardziej dopadła wyposażenie pokoi dzieci. Pierwszy o remont wołał pokój synka, więc zaczęliśmy od malowania. Pomijam fakt, że ściany koloru brzoskwiniowego mój wspaniałomyślny mąż określił prosiaczkowymi, ale faceci tak mają, więc trzeba im takie wpadki wybaczyć.

Ustaliliśmy priorytety, bo worka pieniędzy nie mamy, a w totka dawno grać przestaliśmy. Tak więc najpierw malowanie, a zaraz po nim zakup nowego łóżka i mebli. Firanki, nowe panele podłogowe - to spokojnie może poczekać. 

Zdecydowaliśmy się na wybór MEBLI SYSTEMOWYCH, by móc stopniowo kupować poszczególne elementy. Trzy dni jeździliśmy i biegaliśmy po sklepach. Chyba największym zdziwieniem było to, że jeśli chcemy meble kupić to wcale nie jest tak, że wchodzimy, płacimy i zabieramy nasz nowy nabytek do domu. Pamiętam, że kiedyś tak było, a  teraz... owszem: płacimy (przynajmniej zaliczkę) i zamawiamy, a mebel czy meble docierają do nas po JAKIMŚ czasie. I ten JAKIŚ czas to minimum tydzień, a nieraz i trzy tygodnie. Przy wyborze kanapy, gdybyśmy chcieli inny kolor (no wiecie, taki pasujący do wybranych przez nas mebli), to okres wyczekiwania i wyglądania takiego cacka wynosi jakieś 5 tygodni.  W dobie walki o klienta i o zbyt brzmi to jak jakiś absurd, ale absurdem to niestety nie jest. 

Po tygodniu dotarła do nas cudowna kanapa, a po ok. 2 tygodniach upatrzona i wymarzona szafa a'la garderoba. Transport opłacony, wniesienie na piętro też, pozostało poskładanie i poskręcanie, no ale co tam: wszystko jest dla ludzi.

Pierwszy zgrzyt: brakuje kołków. Drugi zgrzyt: śruba do przykręcenia uchwytu przy drzwiach tak słaba, ze podczas wkręcania się ukręciła. Zgrzyt numer trzy: miało być piękne lustro wewnątrz garderoby i... lustro jest, ale z ogromną rysą i upaćkane jakimś klejem. Można było zauważyć wcześniej, gdyby folię zdjęło się przed montażem, ale wówczas można było lustro uszkodzić samemu... No i w końcu ZGRZYT nr 4: kompletna klapa z montażem drzwi, bo półki są kilka milimetrów za długie i wystają sobie poza rzekomą szafę. Dzwonimy więc do sklepu, w którym szafę kupiliśmy. Bez żadnych pretensji, bo raz, że ekipa profesjonalna i obsługa bardzo miła, a dwa: to w końcu wina nie ich a producenta. Porobiliśmy zdjęcia defektów, wysłaliśmy mailem i... sobie czekamy już dwa tygodnie i tak właściwie to nie wiemy ile jeszcze poczekamy. 

Mój małżonek dwa dni temu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, znalazłam mu numer telefonu do producenta, więc zadzwonił. I tu nie koniec naszych zdziwień, bo pani (która podobno była dla nas wyjątkowo miła) stwierdziła, że skoro były jakieś wady to w ogóle nie powinniśmy elementów szafy nawet wyjmować z opakowań. Tylko... jak wtedy stwierdzić, ze coś nie tak???? Pobawić się we wróżkę?

Póki co zamówiliśmy wczoraj do kompletu biurko, by syn miał w końcu już urządzony swój kąt do nauki i odrabiania lekcji. Może już pozbawione wad elementy szafy dotrą razem z biurkiem? A może to tylko nasze pobożne życzenie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz