piątek, 12 lutego 2016

WALENTYNKOWE LOVE

Gdzie nie wejdę, gdzie nie spojrzę - wszędzie wszechobecna krzykliwa serduszkowa czerwień. Oczywiście nieco przesadziłam, bo nie wszędzie, ale... jest tego w każdym bądź razie tyle, że mam wrażenie osaczenia przez nią... Ja wiem, że WALENTYNKI, że to fajny dzień, że każda okazja jest dobra, by celebrować MIŁOŚĆ, ale dlaczego zapominamy o tym, że miłość taka na co dzień, to wcale nie te czerwone serca, wcale nie słodycze w kształcie serduszek, wcale nie pluszowe misie, bukiety kwiatów, kolacja przy świecach i przy butelce wina? 

Pewnie tym wpisem narażam się co niektórym, ale nie taki jest mój zamysł. Ot tak po prostu wolałabym, żeby ludzie inaczej tę prawdziwą MIŁOŚĆ kojarzyli: wcale nie z tym przyspieszonym biciem serca i pierwszym spojrzeniem, od którego wiedzieli, że to TEN jedyny czy TA jedyna; nie z uroczystą kolacją, nie z chwaleniem się jaka ta moja druga połowa cudowna, tylko same OCHY i ACHY... 
To PRAWDZIWA miłość? 
Taka jedyna? 
Czy raczej taka na pokaz?

Bo dla mnie MIŁOŚĆ to cała paleta barw:
BIEL, anielskiej cierpliwości;
ZIELEŃ wzajemnie podtrzymywanej nadziei, że w końcu kiedyś będzie lepiej;
ŻÓŁTY, bo dzień zaczęty od ujrzenia uśmiechu na twarzy ukochanego musi być dniem pełnym słonecznych myśli;
GRANATOWY, jak burzowe niebo, gdy złość ciska błyskawicami
i SZARY, jak najbardziej ponure myśli, gdy ON zalazł mi za skórę...
I ZŁOTY jak piasek na ścieżce, którą przemierzamy kilometry tak zwyczajnej codzienności, że nawet piaskowi udziela się jej cień sprawiając, że widzimy po prostu kolor PIASKOWY.
I RÓŻOWY jak usta kochane, które nieraz stanowczo za dużo mówią, gadają, plotą i się czepiają...
I MORSKI jak fale, które nieraz nas unoszą ponad wszystkim...
I NIEBIESKI, jak spokój, ukojenie i poczucie bezpieczeństwa, które potrafi dać uścisk JEGO dłoni.
I taki najzwyczajniej kolor BURY, gdy któreś z nas ma muchy w nosie, a drugie chwilowo ma dość ich znoszenia...

Ale w końcu chciałam napisać, że MIŁOŚĆ, ta codzienna, to dla mnie samej głównie wzajemne zrozumienie, wspieranie się w trudnych chwilach, dzielenie nawet tych najmniejszych radości, mniejsze i większe nieporozumienia, i długie rozmowy, które niekoniecznie natychmiast wszystko prostują. I taka MIŁOŚĆ jest przeplatana pięknymi chwilami uniesień, ale absolutnie UNIESIENIA te nie są istotą miłości. Mają one sens tylko wtedy, gdy są jej uzupełnieniem (chyba że szukamy chwilowych uniesień, a nie uczucia). W przeciwnym razie chwile uniesień miną i pozostanie niesmak, tęsknota albo rozdygotane jedno samotne serce. I obydwa serca nadal będą szukać... Tej prawdziwej i jedynej MIŁOŚCI, która będzie umiała trwać każdego dnia...

1 komentarz: