środa, 12 marca 2014

Zakupowego szaleństwa nie było...

Dziś miała być recenzja, ale nie chcę pisać jej tak na szybko, bo ta książka zasługuje na coś więcej... Za to dziś kilka moich PRZEMYŚLEŃ (a co, i takowe będą się tutaj pojawiały)...

Jedna z moich dwóch ukochanych siostrzyczek namówiła mnie dziś na wypad do galerii. Wszak wiosna się zbliża i czas pomyśleć o podreperowaniu garderoby. Jakieś okrycie wierzchnie by się przydało i buty... Tyle że pojawił się iny problem: doszłam do wniosku, że ja to nietypowa kobieta jestem. Gorzej: u nas to chyba rodzinne, bo bieganie po sklepach, szukanie i przymierzanie w ogóle nie jest w naszym guście. Ale co zrobić, kiedy naprawdę w końcu trzeba COŚ kupić? 

Przemierzyłyśmy naprawdę sporo kilometrów. Wchodziłyśmy do każdego sklepu, w którym wydawało się nam możliwe upolowanie tego, czego szukałyśmy, i.... oczywiście klapa na całej linii :( Nogi bolą od tego biegania i pozostał niesmak, że nie potrafiłyśmy znaleźć dla siebie niczego odpowiedniego i... godnego naszej uwagi :( Czy to nie powinno nas przerażać? Co z nas za kobiety? Wchodzimy gotowe na prawdziwe szaleństwo zakupowe a wychodzimy z pustymi rękoma... Może jeszcze nie odkryłyśmy tych "naszych" odzieżowych marek i sklepów, które tak by zauroczyły, że nie dałoby się wyjść bez niczego?

Chyba jestem wieczną poszukiwaczką i tyle... Bo co będę się dołować, że coś ze mną nie tak? Kosmetyków też poszukiwałam i poszukuję, ale za to jak już odkryję jakieś cudeńko to wiem, że musi być moje NA ZAWSZE. I o tych moich CUDEŃKACH też kiedyś na pewno napiszę... Póki co zmęczona idę posłuchać co w trawie piszczy ;)

1 komentarz:

  1. Hmm niedobrze,ale myślę,że za trzecim podejściem coś skombinujecie dziewczyny :*

    OdpowiedzUsuń