Nakładem wydawnictwa Drzewo Babel właśnie ukazała się najnowsza książka Coelho "Zdrada". Bardzo chciałam ją dorwać, bo akurat należę do tej części społeczeństwa, która uwielbia książki tego autora. Owszem, są takie, których nie przeczytałam, ale przecież nie może nie być wyjątków od reguły :) Patrząc na opis "Zdrady" na okładce pomyślałam, że tę akurat muszę przeczytać. Dlaczego? Zanim odpowiem na to pytanie, przytoczę go...

Jednak zaczyna buntować się przeciw rutynie i przewidywalności swojego życia. Nie jest w stanie dłużej udawać, że jest szczęśliwa, gdy w rzeczywistości czuje jedynie apatię.
Wszystko zmienia się, kiedy spotyka swojego byłego chłopaka. Jakub jest znanym politykiem, z którym przeprowadza wywiad. Podczas spotkania budzi się w niej dawno zapomniane uczucie - pożądanie.
Wbrew wszystkiemu postanawia zdobyć dawną miłość. Chcąc osiągnąć swój cel, musi sięgnąć dna ludzkich uczuć, by na koniec odnaleźć szczęście.
A teraz czas na moją odpowiedź na pytanie, dlaczego tak bardzo chciałam ją przeczytać...
Zawsze byłam ciekawa dlaczego ktoś, kto ma wszelkie podstawy do tego, by być po prostu szczęśliwym, szuka przysłowiowej dziury w całym. To tak jakby szukał guza, by zobaczyć aureolę nad własną głową, doznać olśnienia i docenić wartość tego, co ma... Któż z nas nie spotkał na swojej drodze przynajmniej jednej takiej osoby?
Znając styl pisania Coelho oczekiwałam otwarcia oczu. Moich oczu... Tak, bym w końcu zrozumiała dlaczego ktoś, kto ma wszystko, o czym inni tylko marzą, szuka nie wiadomo czego, załamuje ręce, popada w depresję. Nie, to nie brak empatii, tylko problem w zrozumieniu... Głupota? Być może, bo przez całe życie się uczymy i nic nie poradzę na to, że obecnie jestem na etapie, na którym po prostu nie potrafię tego pojąć...
Czasy, w których żyjemy, charakteryzują się tym, że ludzie przybierają maski... A bo to nie wypada okazywać swoich uczuć, a bo to ktoś wykorzysta nasze słabości, a bo to ktoś będzie się cieszył z naszego nieszczęścia... Powodów maskowania swojego prawdziwego JA jest mnóstwo, ale pewnym jest to, że dzięki nim łatwiej nam zrozumieć i usprawiedliwić to ciągłe poszukiwanie szczęścia... W końcu nie znamy tej drugiej osoby tak dokładnie, by znać jej zmartwienia i problemy... Tyle że w przypadku Lindy mamy wszystko jak na widelcu. Coelho bardzo dokładnie opisuje jej odczucia, uczucia, emocje. Linda może się maskować przed ludźmi ze stronic powieści, ale nie przed czytelnikiem... I pomimo tego, że książkę czytało się naprawdę rewelacyjnie i błyskawicznie, nadal - z całym szacunkiem dla Paulo Coelho - nie zrozumiałam szukania czegoś, co ma się na wyciągnięcie dłoni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz